sobota, 20 października 2012

Dzień piąty.

Z życia Zuzy, dzień piąty.

Popołudnie spędzone z nimi. Fajnie jest spędzać z nimi czas. Dzień zawsze zleci tak szybko i miło. Mimo tego, że znam ich zaledwie kilka dni, czuję, że mogę powiedzieć im wszystko! W szczególności Niall'owi. Nie wiem czemu. Tak po prostu jest.

Pisanie w pamiętniku przerwało mi pukanie do drzwi. Wstałam z łóżka i szybkim krokiem podeszłam do drzwi, lekko je otwierając.
-BU! - krzyknął Louis, który w raz z resztą ekipy stał pod moimi drzwiami.
-Codziennie wy. eh, nie odpocznę sobie. - zażartowałam.
-Zawsze możemy  sobie pójść.. - powiedział zgnębiony Lou.
-Skądże znowu, chodźcie. Pomożecie mi urządzić mieszkanie, zaraz przyjadą meble! -chłopcy weszli do mieszkania. Biegali po nim jak szaleni.
-Duże dzieci.. - powiedział Niall opierając się o mnie.
-A Ty niby nie?
-Nie, nie! ja jestem już dorosły. - zaśmiał się.
-NIALL! NIALL! SZYBKO! ONA MA CIASTKAAAAAA! - wydarł się Hazz. Poczułam tylko lekki powiew wiatru. Niallera już nie było obok mnie, znalazł się w kuchni. Przeszłam przez całe mieszkanie badając sytuacje. Po raz kolejny usłyszałam pukanie do drzwi. Tym razem byli to kolesie od mebli. Chłopaki podeszli do drzwi i wzięli dane im meble. Ja usiadłam na krześle obserwując co oni robią. Łazili po domu rzucając meblami. Ustawiali je wszędzie. A gdy próbowałam wstać, żeby im pomóc, zaczęli się na mnie wydzierać. Minęło chyba 30 minut a ja siedziałam jak głupia.
-Uf. - sapnął Zayn siadając koło mnie.
-Co jest? 
-wiesz, ciężkie te meble.. - zaśmiał się.
-mogłam to zrobić, ale niee.. 
-nie przemęczaj się. my w pięciu się zmęczyliśmy, to Ty już w ogóle. - zakończyliśmy temat. Zayn spojrzał się na mnie i delikatnie uśmiechnął. Reszta chłopaków usiadła przed nami na ziemi, wgapiając się we mnie i Zayn'a jak w obrazek. Nie wiem o co im chodziło więc zarzuciłam im suchy uśmieszek i skierowałam oczy w strone podłogi. Czułam na sobie ich wzrok, nie było to zbyt miłe uczucie. 10-siątka oczu wpatrywała się we mnie nie mówiąc ani słowa.
-E, chcecie się może czegoś napić?
-tak, tak.. - powiedzieli chórem. Wstałam z krzesła i dość szybkim krokiem powędrowałam do kuchni. Z górnej szafki wyjęłam 5 szklanek, nalałam do nich soku pomarańczowego i zakręciłam kartonik, po czym ponownie otworzyłam szafkę i wyjęłam jeszcze jedną szklankę, która miałabyć moja, ale złapałam ją niezbyt zręcznie i wypadła mi z ręki roztrzaskując się na setki maleńkich kawałeczków.
-Auć! - syknęłam wkładając koniuszek palca do ust.
-Nic Ci nie jest? - zapytał Harry.
-Nie, nic się nie stało. Oglądamy coś? - zaproponowałam podając każdemu po kolei szklankę z napojem.
-coś polecasz? - powiedział Nialler biorąc do ust szklankę.
-Mam jakieś filmy.. nie wiem, horrory, jakieś komedie, czy romantyzmy mojej cioci. co chcecie?
-Horrory! -  krzyknęli chórem po raz kolejny.
-będę się bała, a nie mam się do kogo przytulić.. - zażartowałam. Hazz spojrzał na mnie i rozłożył ręce jakby mówił 'przytulę Cię kiedy tylko będziesz tego chciała'. Zarzuciłam mu tylko delikatny uśmiech i poszłam do pokoju w którym znajdował się telewizor. Włączyłam pierwszą lepszą płytę, a chłopcy już siedzieli na kanapie. Usiadłam pomiędzy Niall'em a Hazz'ą. Oby dwóch złapałam 'pod łokieć' i tak siedzieliśmy. Pierwsza 'ostrzejsza' scena polegała na tym, że kobieta siedziała na łóżku, jakiś koleś podszedł od tyłu wbijając jej nóż w plecy, światło błysnęło, wyglądało to strasznie. Wtuliłam moją głowę w tors Niall'a. Harry wstał z kanapy wychodząc z pokoju. Prawie cały film siedziałam wtulona w Niall'a. Zostało jakieś 15 minut filmu.
-Gdzie Harry?- szepnęłam Blondynowi do ucha. On tylko podniósł ramiona. Znaczyło to 'nie wiem'.
Usłyszałam, jak deski podłogi pokoju w którym się znajdowaliśmy zaczęły skrzypiec.
-Harry! przestań. wiem doskonale, że to Ty, a na to się nie nabiorę.
Harry energicznie złapał mnie za ramiona i odciągnął mnie od Niall'a. Wystraszyłam się.
-Harry cholera! mówiłam Ci już! - po raz kolejny wtuliłam się w Niall'a.
-i co żeś cholera zrobił?!
-Zuza, nie wydurniaj się. Chciałem Cię tylko trochę wystraszyć!
-Brawo, udało Ci się!
-Ale mówiłaś, że wiesz, że to ja..
-No, bo wiedziałam. Mimo to mnie wystraszyłeś!
-Przepraszam.. - powiedział załamanym głosem.
Siedzieliśmy chwile w ciszy, a ja ciągle byłam wtulona w Niall'a. Było mi dobrze. Mogłabym zostać w jego ramionach na wieki. Jego uścisk był cudowny, czułam się bezpiecznie.


***

okej, nudne to w cholere, ale co tam.
może wam się spodoba.
ogólnie, to przepraszam, że nic nie pisałam przez długi czas, ale miałam całkowity brak weny.
dziękuję za miłe komentarze i za ilość wejść. to jest naprawde miłe. jeszcze raz dziękuję.
kolejny rozdział będzie szybciej, niż ten :))

niedziela, 16 września 2012

Dzień czwarty.

Z życia Zuzy, dzień czwarty.

Poznałam kilka osób. Wydają się być spoko. Tzn, są spoko. Piątka wariatów - Harry, Liam, Niall, Louis i Zayn. Spędziłam z nimi wczoraj sporo czasu.. Ciekawe co dzisiaj? Też mam z nimi dzisiaj być. To dziwne, bo prawie się nie znamy, a Hazzę poznałam przypadkiem.. No nic. 
Co mogę o nich powiedzieć.. ? Hazza, to bardzo zboczony loczek. No nic więcej o nim nie powiem, bo to go bardzo dobrze opisuje. Liam, on jest najpoważniejszy, ale również powalony. Z tego co zdążyłam poznać Nialla, wiem, że lubi jeść, bardzo lubi jeść! Ale jest bardzo przyjazny i też powalony. Louis, taki debil. No po prostu debil. Nie da się inaczej tego określić. Albo ma hemoroidy, albo jest chory psychicznie. Żartuję. Jest bardzo miły. Polubiłam go. Zayn. A co o nim? mało o nim wiem. najmniej w sumie.. Jest cichy, mało z nami gadał. Ale wydaje się być miły.. Chyba nie przypadłam mu do gustu.

Zamknęłam pamiętnik, położyłam na półce z książkami. Usiadłam a łóżku, sięgnęłam spod poduszki moją MP4, włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam 'nickelback - lullaby'. łaziłam po domu podśpiewując. Poszłam do łazienki, ustanęłam przed lustrem, wzięłam do rąk szczotkę do włosów i wyczesałam grzywkę. Po pewnym czasie szczotka zamieniła się w mikrofon. Czułam się jak bym była jakąś gwiazdą, czy kimś. Darłam się jak głupia do szczotki. Piosenka dobiegała końca. Następną w kolejce była piosenka 'na, na, na' jakiegoś tam zespołu. 'I'll say that. I hate a song. ' śpiewałam i śpiewałam. Piosenki leciały, ja chodziłam po domu w rytmie muzyki. Poszłam do swojego pokoju, ubrałam krótkie szorty i białą koszulkę z napisem 'FUCK OFF'. Dochodziła godzina 12. Wyjęłam słuchawki z uszu. Godzina obiadu. Szybkim krokiem poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę. Wyjęłam pierwsze lepsze opakowanie które dostałam od mamy, otworzyłam. Była to jakaś zupa. Wzięłam łyżkę i zjadłam zawartość opakowania. W korytarzu ubrałam buty i wyszłam z domu. Około godziny 12:30 miałam być na ławce koło ich domu. Tam mieli się zjawić. Siedziałam tam jak głupia. Było zimno, a ja nie pomyślałam, żeby ubrać się cieplej. Dobiła 13. Zdenerwowana podniosłam się z ławki i 'głośno wyszeptałam' : ' FUCK OFF' bo co innego mogłabym powiedzieć? Ruszyłam w stronę domu. Zrobiłam zaledwie kilka kroków i usłyszałam za sobą jakby tłum zdyszanych ludzi. Odwróciłam się. Faktycznie. Byli to ludzie, byli zdyszani, ale nie był to tłum tylko piątka chłopców poznanych przeze mnie wczoraj.
-Gdzie wy do cholery byliście?! - powiedziałam z wyrzutem.
-Byliśmy w stu... - Niall nie mógł dokończyć. Ponieważ Hazz mu przerwał 'chrząknięciem' i przecząco pokiwał głową, żeby chłopak nie kończył.
-Zaspałem. - powiedział Zayn.
-Dobra, mniejsza o to. i tak już idę, zmarzłam. 
-Chodź do nas, po pierwsze, zmarzłaś przez nas, a po drugie, do nas jest bliżej. - powiedział Louis a reszta chłopców przytaknęła. Przeszliśmy przez ulicę. Weszliśmy do ich domu. Usiadłam na kanapie, bo mi kazali. Hazza przyniósł koc. Opatulił mnie nim po samą szyję, po czym usiadł koło mnie i mnie objął.
-Cieplej? - uśmiechnął się.
-Tak, ale nie musisz się aż tak starać. I bez koca bym się ogrzała.
-O czym gadacie? - Powiedział Niall siadając koło mnie. Automatycznie podskoczyłam, a Harry 'odkleił' się ode mnie. 'NIALL DEBILU, A BYŁO MI TAK DOBRZE!' pomyślałam.
-Nic. - powiedział naburmuszony Lokers. Potem zebrała się reszta ekipy. Zayn usiadł 'w kącie' tzn, siedział koło nas, ale bardziej z tyłu.
-Zayn? Czemu się nie odzywasz? - powiedziałam.
-Ja tak zawsze.. a zresztą. nie ważne. -nie wiedziałam co odpowiedzieć. siedziałam cicho. Chłopaki prowadzili rozmowę co jakiś czas pytając się coś mnie. ja odpowiadałam im tylko pomrukiwaniem. Patrzyłam niby na swoje ręce, ale kontem oka przyglądałam się raz Lokersowi, a raz Zaynowi. Nie robili nic nadzwyczajnego. Zayn kamienna twarz, a Lokers powalał nieziemskim uśmiechem.
-Zuza? 
-co? 
-Żyjesz? gapisz się na Hazze, dobrze, że się nie ślinisz. - zażartował Louis. Harry zrobił się czerwony.
-Nie rumień się.. Śmiesznie wtedy wyglądasz. - wyszeptałam mu do ucha.


***
taki tam, kolejny nudny rozdział :C krótki, nudny, no nic. 
podoba się? proszę was o komentarze, bo nie mam motywacji, ani nic. :c
następny będzie niebawem. :))

czwartek, 13 września 2012

Dzień trzeci.

Z życia Zuzy, dzień trzeci.

Tak, doleciałam. Matko, ale ten dom jest ogromny. Ja się w nim zgubię, no! Ale nie powinno być źle. Fakt, dom nadaje się do kompletnego remontu.. Nowe meble.. no i ogólnie wszystko. Za jakiś czas idę się rozpakować.. wypadałoby.. Potem małe 'poznanie' okolicy. Tak, czas zakończyć tą jakże nudną lekturę i wziąć się do roboty.

Zamknęłam pamiętnik i położyłam go na swoim łóżku. Nie musiałam go chować, nie było w owym domu nikogo oprócz mnie, więc, co za różnica, czy schowam, czy nie?  Założyłam na siebie szarą bejsbolówkę i czarne conversy. Nie myśląc o niczym wyszłam z domu. Przechadzałam się ulicami Londynu uważnie przyglądając się ludziom. Chciałam zachowywać się tak jak oni, starałam się chodzić tak jak oni, po czym zauważyłam, że każda osoba robi to inaczej. To głupie - człowiek jak człowiek. Co z tego, że innej narodowości. Chodzi na 2 nogach.. Tzn. zazwyczaj.
Weszłam do jakiegoś baru, czy coś. Dużo osób tam wchodziło. Pomieszczenie było ogromne! a nad kilkoma stolikami wisiał napis 'NANDOS'. Przeszłam ową restauracje kilka razy, szukając dla siebie miejsca.
Przy jednym z dwuosobowych stolików siedział chłopak. Miał on kręcone włosy. Podeszłam do niego.
-Zajęte?
-Nie, siadaj. - usiadłam na krześle naprzeciwko niego. - fanka?
-co? kogo? 
-a, to dobrze. Jestem Hazz
-Zuza. - uśmiechnęłam się, jako, że nie wiedziałam co więcej powiedzieć, podałam mu rękę. - często tu bywasz?
-hm, wiesz, rzadko. wgl, rzadko jestem w Londynie.
-czemu? nie mieszkasz tu?
-nie, nie. mieszkam. ale ogólnie.. e.. jestem wszędzie. a Ty? 
-em, polska.. hahaha, tak, wiem, że nie wiesz gdzie to jest..
-fakt, nie wiem. może kiedyś się dowiem?- po tych słowach nic nie mówiliśmy.
 Do chłopaka podbiegło kilka dziewczyn w wieku od 15 do może 17 lat. Ciągle wykrzykując jego imię. Nie wiedziałam kim on jest.  Ale miałam dość owych pisków. Wstałam kierując się w stronę wyjścia.
-Poczekaj.. -powiedział chłopak. Stanęliśmy twarzą w twarz. Dopiero teraz zauważyłam jego prześliczne zielone oczy. - Przejdziemy się? 
-yh.. nie znamy się.. ale okej.. - teraz już całkowicie się odwróciłam i wyszłam z lokalu. Szliśmy pomiędzy budynkami. Co jakiś czas pokazywał mi coś, a to się zaśmialiśmy, a to chwilę byliśmy cicho. Miło spędziliśmy kilka godzin. Po pewnym czasie Harry zaproponował mi, że pozna mnie ze swoimi przyjaciółmi. Oczywiście zgodziłam się. Podeszliśmy pod jakiś dom. Był ogromny. Hazz otworzył drzw  wymownym ruchem ręki zaprosił mnie do środka.  Zrobiłam kilka kroków. Gdy weszłam do środka - zamurowało mnie. Z zewnątrz obskurny budynek a w środku niczym królewski zamek. Okej, może trochę przesadzam, choć bardzo mi się podobało! Podbiegło do mnie 4 chłopców. Każdy miał na twarzy wielki uśmiech i co chwile któryś mówił coś w stylu 'uuu'. Teraz już chyba każdy we, co to oznaczało. Harry tylko odsunął się.
-Jestem Niall! -wykrzyczał błękitnooki chłopak.
-Zuza..-podałam niepewne rękę a chłopak złapał ją i energicznie potrząsnął.
-Dobra, dobra. Dajcie jej oddychać. Jestem Liam. - uśmiechnął się.

***

Tak, koniec. Krótki.. :C 
weny mi brakło. 
Nudny, wiem. ale może wam się spodoba.? :D 
chcecie kolejny? czy nie.? 

sobota, 18 sierpnia 2012

Dzień drugi.


Z życia Zuzy, dzień drugi.

Wstałam jak dzisiaj wyjątkowo wcześnie. Mianowicie o 06:30. Nie porzegnałam się z tatą. No nic. On jeszcze śpi, wstaje o siódmej, może jeszcze będę.
Już nie mogę się doczekać, kiedy wsiądę do tego głupiego samolotu, włożę słuchawki w uszy i będę patrzyła przez okno na świat. Musi to być niesamowite uczucie! Wciąż martwię się o mamę.. Jeju, oby sobie poradziła! Ale, co ja się martwię? Jest dorosła tak?! Tak! Napewno sobie poradzi. Nie wyjeżdżam na całe życie! Wrócę, jestem pewna.

Pamiętnik wylądował tym razem w mojej torebce. Chwyciłam ją, jak i torbę podróżną i wyszłam z pokoju. Torby postawiłam koło drzwi, a sama pobiegłam do łazienki. Ustanęłam przy lustrze. Podniosłam włosy, przerzucając je na twarz, przerzuciłam na bok, zrobiłam kucyk, kok, warkocz. Nic mi nie pasowało. Złapałam moje brązowe włosy w dłonie. Nie wiedziałam co z nimi zrobić. Spięłam w byle jaki kok i wypuściłam dwa kosmyki włosów na twarz. Wzięłam do ręki kredkę i sprawnym ruchem podkreśliłam oko. Usta musnęłam błyszczykiem. Z łazienki wyszłam po 30 minutach. Przeszłam przez kuchnie w której siedziała mama.
- Upiekłam ciasto. - najwyraźniej wstała bardzo wcześnie. - żeby chociaż to przypominało Ci dom. - mama siedziała od wczesnego rana w kuchni piecząc dla mnie ciasto. To chore! Uścisnęłam ją serdecznie.
-Dziękuję! Zaraz wychodzę, tata jeszcze śpi?
-Tak, ale możesz iść go obudzić. - uśmiechnęła się. Szybszym krokiem weszłam do ich sypialni. Jasno brązowe ściany. Mówiłam na to 'królewski wystrój'. Bardzo mi się tam podobało!
-Tato..?
-Słucham? - otworzył swoje brązowawe oczy.
-Ja zaraz wylatuję, chciałam się z Tobą pożegnać.. - tata usiadł na łóżku, usiadłam koło niego. Objął mnie ramieniem.
-Poradzisz sobie? To wielkie miasto, wielki dom. Nikogo tam nie znasz..
-Nie martw się, poradzę sobie. Znam angielski, napewno kogoś poznam. A zresztą, Ciocia kiedyś mówiła, że 3 domy dalej mieszka jakaś Lauren. Może się z nią dogadam. - tata po raz pierwszy w życiu zainteresował się mną. Wow..
-Mam nadzieję..  to Twój wybór. Ale pamiętaj, zawsze masz nas i zawsze będziemy starali się Ci pomóc. - pocałował mnie w czoło. - dobra, leć, bo się spóźnisz. Podwieźć Cię na lotnisko?
-Nie, nie trzeba, mam taksówkę. Dzięki tato! - otworzył szufladę ze swojej szafki nocnej i podał mi kopertę. Doskonale wiedziałam, że są tam pieniądze. I rzeczywiście były.  Przytuliłam tatę i wyszłam z pokoju. W kuchni siedziała mama. Jej twarz zakrywały ręce. Widziałam, że płacze.
-Mamo.. nie płacz, nie wyjeżdżam na całe życie! 
-Wiem.. Jesteś moją jedyną córką! Teraz mam zostać sama? na tak długi czas?
-Przecież mówię! nie wyjeżdżam na całe życie, to tylko miesiąc, może półtorej, a może i wrócę wcześniej? - musiałam ją pocieszyć. - odprowadzisz mnie na taksówkę?
Wyszłyśmy z domu, po drodze zabierając moje torby. Taksówka czekała przed domem. Bagaże włożyłyśmy do bagażnika. Usiadłam w aucie. Nie zdążyłam jeszcze zamknąć drzwi, a mama już wybuchła płaczem.
-Mamo.. nie płacz. Będziemy w kontakcie! Kocham Cię!
-Też Cię kocham słonko! - pomimo łez uśmiechnęła się delikatnie. Zamknęłam drzwi samochodu. Pomachałam mamie przez okno wozu. Kierowca ruszył, po jakich 15 minutach byliśmy już na miejscu. Wyjęłam swoje torby i poszłam do kasy biletowej. W kolejce stałam może 5 minut? Bilet już miałam, więc udałam się na pas startowy. Samolot już czekał. Weszłam do niego i zajęłam wyznaczone mi miejsce. Kiedy usłyszałam głos silników i poczułam jak unosimy się do góry, złapałam oddech. Przez pewien czas nie wypuszczałam powietrza. Samolot poleciał wyżej, uspokoiłam się i spokojnie zaczęłam oddychać. Z torebki wyjęłam pamiętnik.

Siedzę w samolocie. Niedawno wystartowaliśmy, za jakieś kilka godzin powinniśmy wylądować. W samolocie jest Wi-Fi. Mam neta w telefonie.. Posiedzę trochę na fejsie, albo na Twitterze. Ewentualnie YT. Nie będę się nudzić. Dostałam od taty pieniądze. Jak dolecę na miejsce, będę musiała obczaić jakiś sklep z meblami. Będę musiała od nowa udekorować dom. 

Zanotowałam i schowałam spowrotem. Wyciągnęłam telefon, włączyłam muzykę, włożyłam słuchawki w uszy i spojżałam przez okno. Zasnęłam.

***

Wyszedł taki sobie, nie jestem z niego zadowolona. Co o nim sądzicie? wiem, mało akcji, ale się rozkręci!
Dziękuję za komentarze do poprzedniej notki i 130 wejść! jesteście niesamowici! <3
Czekam również na komentarze do tego rozdziału. Mam nadzieję, że się podoba.
Następny rozdział pojawi się niebawem! <3 x 
 

piątek, 17 sierpnia 2012

Dzień pierwszy.

z życia Zuzy, dzień pierwszy.
Dzisiaj zaczynam pisać swój życiorys. Wylewam swoje życie na kartke, tak po prostu.
Jutro wyjeżdżam do Londynu, jeszcze się nie spakowałam.
Muszę przyznać, boję się. Jadę, a raczej lecę w miejsce, w którym nigdy nie byłam. Nikogo nie będę znała. Mieszkać będę w starym domu, po ciotce, która zmarła.. Przepisała mi ten dom. Doskonale się z nią dogadywałam, ale nigdy nie byłam u niej. Zawsze chciałam ją odwiedzić, ale rodzice zawsze mieli jakąś wymówkę. A to nie ma pieniędzy, a to czasu. Ciotka zmarła, jadę tam. Mieszkać w domu po kimś, kto umarł? Haha, tak jak w tych filmach, będzie mnie coś straszyć. Nie wierzę w takie rzeczy. 
O tyle dobrze, że jest tam Wi-Fi. No dobra, muszę zacząć się pakować.

Zamknęłam pamiętnik i włożyłam go na samo dno torby. Z dosyć dużej szafy wyciągnęłam ubrania, które miałam uszykowane już od tygodnia. Wzięłam kilka zdjęć klasowych, byłam bardzo przywiązana do mojej klasy. Te głupki.. Złapałam telefon. Była godzina 17:47. Wyszłam z pokoju, w korytarzu stała mama.
- Kochanie, uważaj na siebie. - powiedziała. Moja mama była bardzo opiekuńcza. Za to tata? On olewał wszystko co działo się poza jego pracą. Olewał mnie, mamę. Wracał do domu i zamiast cieszyć się, że mnie widzi.. On.. jakby to nazwać.. Wchodził i zawsze musiał się czegoś czepiać, zawsze! To zaczynało robić się męczące. Zawsze chciałam mu dogadać, ale według niego, jestem za młoda. Gdyby on wiedział, jaka ja jestem naprawdę. Założę się, że nie wie nawet ile ja mam lat.
- Mamo, ja jadę jutro, nie dzisiaj. - Uśmiechnęłam się ciepło. Rozmowy z moją mamą były zawsze bardzo spokojne. Wydaje mi się, że to jej będzie mi najbardziej brakować.. Ten jej promienny uśmiech każdego ranka, nawet kiedy jest zdenerwowana, nie daje po sobie tego poznać. Chociaż ja zawsze wiem, kiedy coś jest nie tak.
-Wiem, ale ja już się martwię, spakowałaś się już? Chodź, może coś zjesz? Piekłam ciasto, ale nie wyszło mi, miałaś zabrać ze sobą, ale zjemy je teraz - weszłyśmy do kuchni. Ściany były jasno beżowe, ciemne panele i meble.. jaki kolor miały meble? to była taka.. Hm.. Kawa z mlekiem? Tak, to dobre określenie. W powietrzu unosił się zapach placka czekoladowo-truskawkowego. Na stole stał dzbanek z mlekiem, a koło niego 2 szklanki. Usiadłyśmy na krzesłach i zaczęłyśmy delektować się wypiekiem.- Dasz sobie tam radę? Dom jest duży, trzeba całkowicie go odnowić, a nawet nikogo tam nie znasz.
-Dam radę. Jak coś mi nie pójdzie, pójdę do hotelu, albo coś. Angielski znam bardzo dobrze, zawsze o coś mogę zapytać. Nie martw się. - smutne oczy mamy nie pozwoliły siedzieć mi bezczynnie. Wstałam z krzesła i podeszłam do niej. Objęłam ją serdecznie. - Pytanie, czy Ty sobie poradzisz? - Mama wybuchnęła płaczem, doskonale wiedziałam, że będzie jej mnie brakowało, teoretycznie, byłam jedyną osobą, z którą mogłam pogadać. Chyba, że przyszła pani Ewa, nasza sąsiadka, potrafiły gadać godzinami, o bzdurach. Jak jakieś nastolatki, którym nigdy nie kończyły się tematy. Mama otarła łzy.
-Poradzę sobie. Mam nadzieję. A teraz biegnij, musisz się wyspać, o 08:15 masz samolot, przynajmniej o 06:30 musisz wstać, wiem jakie masz szykowanie, więc musisz wstać wcześnie. - ponagliła mnie. Delikatnie uderzyła mnie w plecy, żebym poszła przed siebie. Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się, odwzajemniła go. Szybkim krokiem weszłam do pokoju. Z dna torby wyciągnęłam pamiętnik.

To znowu ja, no bo kto inny? Boję się, że mama sobie nie poradzi tu sama, ale przecież nie zabiorę jej ze sobą do Londynu. Wydaję mi się, że szybciej wrócę, niż tam pojadę. Nie chcę jej zostawiać praktycznie bez opieki.. Poradzi sobie? O 08:15 mam samolot. Myślę, że spakowałam wszystko, teraz muszę tylko zasnąć i czekać na rozpoczęcie dnia. Zapomniałam pożegnać się z tatą! Nie wiem o której wróci, najprawdopodobniej późno w nocy. Powinnam na niego zaczekać.. Niby to dla mnie nie problem i tak nie śpię po nocach. Ale dzisiaj powinnam się wyspać.. Ustawię sobie budzik!
A teraz dobranoc.

Po raz kolejny włożyłam pamiętnik do torby, ubrałam koszulkę, w której zazwyczaj śpię, usiadłam na łóżku, westchnęłam. Wyglądało to jak w amerykańskich filmach. Położyłam głowę na poduszce i zasnęłam..


***

No i jak? Podoba się? Po raz pierwszy pisałam coś takiego, wydaje mi się, że nie najgorzej to wyszło, ale pozostawiam to wam do oceny.
Proszę o szczere komentarze. :D
Za niedługo pojawi się kolejny rozdział! <3