sobota, 18 sierpnia 2012

Dzień drugi.


Z życia Zuzy, dzień drugi.

Wstałam jak dzisiaj wyjątkowo wcześnie. Mianowicie o 06:30. Nie porzegnałam się z tatą. No nic. On jeszcze śpi, wstaje o siódmej, może jeszcze będę.
Już nie mogę się doczekać, kiedy wsiądę do tego głupiego samolotu, włożę słuchawki w uszy i będę patrzyła przez okno na świat. Musi to być niesamowite uczucie! Wciąż martwię się o mamę.. Jeju, oby sobie poradziła! Ale, co ja się martwię? Jest dorosła tak?! Tak! Napewno sobie poradzi. Nie wyjeżdżam na całe życie! Wrócę, jestem pewna.

Pamiętnik wylądował tym razem w mojej torebce. Chwyciłam ją, jak i torbę podróżną i wyszłam z pokoju. Torby postawiłam koło drzwi, a sama pobiegłam do łazienki. Ustanęłam przy lustrze. Podniosłam włosy, przerzucając je na twarz, przerzuciłam na bok, zrobiłam kucyk, kok, warkocz. Nic mi nie pasowało. Złapałam moje brązowe włosy w dłonie. Nie wiedziałam co z nimi zrobić. Spięłam w byle jaki kok i wypuściłam dwa kosmyki włosów na twarz. Wzięłam do ręki kredkę i sprawnym ruchem podkreśliłam oko. Usta musnęłam błyszczykiem. Z łazienki wyszłam po 30 minutach. Przeszłam przez kuchnie w której siedziała mama.
- Upiekłam ciasto. - najwyraźniej wstała bardzo wcześnie. - żeby chociaż to przypominało Ci dom. - mama siedziała od wczesnego rana w kuchni piecząc dla mnie ciasto. To chore! Uścisnęłam ją serdecznie.
-Dziękuję! Zaraz wychodzę, tata jeszcze śpi?
-Tak, ale możesz iść go obudzić. - uśmiechnęła się. Szybszym krokiem weszłam do ich sypialni. Jasno brązowe ściany. Mówiłam na to 'królewski wystrój'. Bardzo mi się tam podobało!
-Tato..?
-Słucham? - otworzył swoje brązowawe oczy.
-Ja zaraz wylatuję, chciałam się z Tobą pożegnać.. - tata usiadł na łóżku, usiadłam koło niego. Objął mnie ramieniem.
-Poradzisz sobie? To wielkie miasto, wielki dom. Nikogo tam nie znasz..
-Nie martw się, poradzę sobie. Znam angielski, napewno kogoś poznam. A zresztą, Ciocia kiedyś mówiła, że 3 domy dalej mieszka jakaś Lauren. Może się z nią dogadam. - tata po raz pierwszy w życiu zainteresował się mną. Wow..
-Mam nadzieję..  to Twój wybór. Ale pamiętaj, zawsze masz nas i zawsze będziemy starali się Ci pomóc. - pocałował mnie w czoło. - dobra, leć, bo się spóźnisz. Podwieźć Cię na lotnisko?
-Nie, nie trzeba, mam taksówkę. Dzięki tato! - otworzył szufladę ze swojej szafki nocnej i podał mi kopertę. Doskonale wiedziałam, że są tam pieniądze. I rzeczywiście były.  Przytuliłam tatę i wyszłam z pokoju. W kuchni siedziała mama. Jej twarz zakrywały ręce. Widziałam, że płacze.
-Mamo.. nie płacz, nie wyjeżdżam na całe życie! 
-Wiem.. Jesteś moją jedyną córką! Teraz mam zostać sama? na tak długi czas?
-Przecież mówię! nie wyjeżdżam na całe życie, to tylko miesiąc, może półtorej, a może i wrócę wcześniej? - musiałam ją pocieszyć. - odprowadzisz mnie na taksówkę?
Wyszłyśmy z domu, po drodze zabierając moje torby. Taksówka czekała przed domem. Bagaże włożyłyśmy do bagażnika. Usiadłam w aucie. Nie zdążyłam jeszcze zamknąć drzwi, a mama już wybuchła płaczem.
-Mamo.. nie płacz. Będziemy w kontakcie! Kocham Cię!
-Też Cię kocham słonko! - pomimo łez uśmiechnęła się delikatnie. Zamknęłam drzwi samochodu. Pomachałam mamie przez okno wozu. Kierowca ruszył, po jakich 15 minutach byliśmy już na miejscu. Wyjęłam swoje torby i poszłam do kasy biletowej. W kolejce stałam może 5 minut? Bilet już miałam, więc udałam się na pas startowy. Samolot już czekał. Weszłam do niego i zajęłam wyznaczone mi miejsce. Kiedy usłyszałam głos silników i poczułam jak unosimy się do góry, złapałam oddech. Przez pewien czas nie wypuszczałam powietrza. Samolot poleciał wyżej, uspokoiłam się i spokojnie zaczęłam oddychać. Z torebki wyjęłam pamiętnik.

Siedzę w samolocie. Niedawno wystartowaliśmy, za jakieś kilka godzin powinniśmy wylądować. W samolocie jest Wi-Fi. Mam neta w telefonie.. Posiedzę trochę na fejsie, albo na Twitterze. Ewentualnie YT. Nie będę się nudzić. Dostałam od taty pieniądze. Jak dolecę na miejsce, będę musiała obczaić jakiś sklep z meblami. Będę musiała od nowa udekorować dom. 

Zanotowałam i schowałam spowrotem. Wyciągnęłam telefon, włączyłam muzykę, włożyłam słuchawki w uszy i spojżałam przez okno. Zasnęłam.

***

Wyszedł taki sobie, nie jestem z niego zadowolona. Co o nim sądzicie? wiem, mało akcji, ale się rozkręci!
Dziękuję za komentarze do poprzedniej notki i 130 wejść! jesteście niesamowici! <3
Czekam również na komentarze do tego rozdziału. Mam nadzieję, że się podoba.
Następny rozdział pojawi się niebawem! <3 x 
 

piątek, 17 sierpnia 2012

Dzień pierwszy.

z życia Zuzy, dzień pierwszy.
Dzisiaj zaczynam pisać swój życiorys. Wylewam swoje życie na kartke, tak po prostu.
Jutro wyjeżdżam do Londynu, jeszcze się nie spakowałam.
Muszę przyznać, boję się. Jadę, a raczej lecę w miejsce, w którym nigdy nie byłam. Nikogo nie będę znała. Mieszkać będę w starym domu, po ciotce, która zmarła.. Przepisała mi ten dom. Doskonale się z nią dogadywałam, ale nigdy nie byłam u niej. Zawsze chciałam ją odwiedzić, ale rodzice zawsze mieli jakąś wymówkę. A to nie ma pieniędzy, a to czasu. Ciotka zmarła, jadę tam. Mieszkać w domu po kimś, kto umarł? Haha, tak jak w tych filmach, będzie mnie coś straszyć. Nie wierzę w takie rzeczy. 
O tyle dobrze, że jest tam Wi-Fi. No dobra, muszę zacząć się pakować.

Zamknęłam pamiętnik i włożyłam go na samo dno torby. Z dosyć dużej szafy wyciągnęłam ubrania, które miałam uszykowane już od tygodnia. Wzięłam kilka zdjęć klasowych, byłam bardzo przywiązana do mojej klasy. Te głupki.. Złapałam telefon. Była godzina 17:47. Wyszłam z pokoju, w korytarzu stała mama.
- Kochanie, uważaj na siebie. - powiedziała. Moja mama była bardzo opiekuńcza. Za to tata? On olewał wszystko co działo się poza jego pracą. Olewał mnie, mamę. Wracał do domu i zamiast cieszyć się, że mnie widzi.. On.. jakby to nazwać.. Wchodził i zawsze musiał się czegoś czepiać, zawsze! To zaczynało robić się męczące. Zawsze chciałam mu dogadać, ale według niego, jestem za młoda. Gdyby on wiedział, jaka ja jestem naprawdę. Założę się, że nie wie nawet ile ja mam lat.
- Mamo, ja jadę jutro, nie dzisiaj. - Uśmiechnęłam się ciepło. Rozmowy z moją mamą były zawsze bardzo spokojne. Wydaje mi się, że to jej będzie mi najbardziej brakować.. Ten jej promienny uśmiech każdego ranka, nawet kiedy jest zdenerwowana, nie daje po sobie tego poznać. Chociaż ja zawsze wiem, kiedy coś jest nie tak.
-Wiem, ale ja już się martwię, spakowałaś się już? Chodź, może coś zjesz? Piekłam ciasto, ale nie wyszło mi, miałaś zabrać ze sobą, ale zjemy je teraz - weszłyśmy do kuchni. Ściany były jasno beżowe, ciemne panele i meble.. jaki kolor miały meble? to była taka.. Hm.. Kawa z mlekiem? Tak, to dobre określenie. W powietrzu unosił się zapach placka czekoladowo-truskawkowego. Na stole stał dzbanek z mlekiem, a koło niego 2 szklanki. Usiadłyśmy na krzesłach i zaczęłyśmy delektować się wypiekiem.- Dasz sobie tam radę? Dom jest duży, trzeba całkowicie go odnowić, a nawet nikogo tam nie znasz.
-Dam radę. Jak coś mi nie pójdzie, pójdę do hotelu, albo coś. Angielski znam bardzo dobrze, zawsze o coś mogę zapytać. Nie martw się. - smutne oczy mamy nie pozwoliły siedzieć mi bezczynnie. Wstałam z krzesła i podeszłam do niej. Objęłam ją serdecznie. - Pytanie, czy Ty sobie poradzisz? - Mama wybuchnęła płaczem, doskonale wiedziałam, że będzie jej mnie brakowało, teoretycznie, byłam jedyną osobą, z którą mogłam pogadać. Chyba, że przyszła pani Ewa, nasza sąsiadka, potrafiły gadać godzinami, o bzdurach. Jak jakieś nastolatki, którym nigdy nie kończyły się tematy. Mama otarła łzy.
-Poradzę sobie. Mam nadzieję. A teraz biegnij, musisz się wyspać, o 08:15 masz samolot, przynajmniej o 06:30 musisz wstać, wiem jakie masz szykowanie, więc musisz wstać wcześnie. - ponagliła mnie. Delikatnie uderzyła mnie w plecy, żebym poszła przed siebie. Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się, odwzajemniła go. Szybkim krokiem weszłam do pokoju. Z dna torby wyciągnęłam pamiętnik.

To znowu ja, no bo kto inny? Boję się, że mama sobie nie poradzi tu sama, ale przecież nie zabiorę jej ze sobą do Londynu. Wydaję mi się, że szybciej wrócę, niż tam pojadę. Nie chcę jej zostawiać praktycznie bez opieki.. Poradzi sobie? O 08:15 mam samolot. Myślę, że spakowałam wszystko, teraz muszę tylko zasnąć i czekać na rozpoczęcie dnia. Zapomniałam pożegnać się z tatą! Nie wiem o której wróci, najprawdopodobniej późno w nocy. Powinnam na niego zaczekać.. Niby to dla mnie nie problem i tak nie śpię po nocach. Ale dzisiaj powinnam się wyspać.. Ustawię sobie budzik!
A teraz dobranoc.

Po raz kolejny włożyłam pamiętnik do torby, ubrałam koszulkę, w której zazwyczaj śpię, usiadłam na łóżku, westchnęłam. Wyglądało to jak w amerykańskich filmach. Położyłam głowę na poduszce i zasnęłam..


***

No i jak? Podoba się? Po raz pierwszy pisałam coś takiego, wydaje mi się, że nie najgorzej to wyszło, ale pozostawiam to wam do oceny.
Proszę o szczere komentarze. :D
Za niedługo pojawi się kolejny rozdział! <3